Stanisław Skoczeń - fotograf
źródło: muzeum.gliwice.pl 👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
30 października 2019
O "Mątwie" Stanisława Skoczenia usłyszeliśmy podczas spotkania w Gliwicach. Nie pamiętam, jak nazywała się pani, która z pasją zajmowała się historią GTFu, ale zapytała nas z nadzieją w głosie, czy nie mamy "Mątwy". Od tego czasu Mątwa stała się niemal jak Święty Graal. Nie mieliśmy tego zdjęcia, choć przeszukaliśmy cały zbiór marynistycznych prac Stanisława Skoczenia. Nie znaleźliśmy nic, co mogło być Mątwą. Przyszła pora na odwiezienie zbioru do Muzeum w Gliwicach i właśnie tam, w dziwnych okolicznościach znaleźliśmy ją. Początkowo byliśmy inaczej umówieni z pracownikami Muzeum, ale ostatecznie kazano nam siedzieć i towarzyszyć przeliczaniu prac. Nie byliśmy tym faktem zbyt zachwyceni, bo przed nami jeszcze dwa spotkania, a i pora obiadu się zbliżała, więc w brzuchach powoli burczeć zaczynało, ale co było robić. Siedzieliśmy w dyrektorskim gabinecie - nawiasem mówiąc, pięknym pomieszczeniu Willi Caro - a pracownicy w białych rękawiczkach przeliczali wszystkie przywiezione przez nas zdjęcia. Troszkę znudzeni przeglądaliśmy jeszcze dokumenty, które widzieliśmy już mnóstwo razy. Dyplomy, zaświadczenia, informacje, wycinki z gazet ... i nagle: "zobacz" - powiedział Jarek. Przyglądnęłam się i .. oto ona ... "Mątwa". Próżno szukać jej wśród morskich opowieści Stanisława Skoczenia. "Mątwa" - zdjęcie surrealistyczne, niemal malarskie - czytamy w notatce z roku 1960 'Fotografika - także sztuka". Zrozumieliśmy, dlaczego COŚ spowodowało, że musieliśmy siedzieć w gabinecie Dyrektora Muzeum w Gliwicach. Dziękujemy "wujku" Staszku. Ale to nie koniec historii z "Mątwą". 30 października 2019, zakończyliśmy nasz wspólny projekt realizowany z młodzieżą, która uczy się zawodu fotografa w zakładzie Jarka. Zadaniem uczestniczek było m.in. wykonanie zdjęć inspirowanych znanymi fotografiami. Tak powstała także "Mątwa" w wykonaniu uczestniczek projektu, ku wielkiej naszej radości. 12 września 2019
Ostatni akt spotkania z wyjątkowym fotografikiem, podróżnikiem, żeglarzem. Prace Stanisława Skoczenia od dziś mają swoje nowe miejsce, nowy dom. Muzeum w Gliwicach przyjęło urzędowo nasze skarby. Będzie im tam dobrze. Być może kiedyś będziemy mogli pojechać na wystawę do Gliwic? Mamy olbrzymią nadzieję, że tak właśnie się stanie... kiedyś tam...
Dziękujemy Jarosławowi Dece za to, że mogliśmy wejść w magiczny świat fotografii "wujka Staszka".
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
I stało się i działo się i czas to niezwykły. Zapraszam do relacji.
Wernisaż wystawy w czasie III Żywieckich Foto Zawodów
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
03 czerwca 2019
To wyjątkowe uczucie, kiedy po długiej pracy widzi się spektakularny efekt. Wystawa jest gotowa, zaanonsowana, czeka na wernisaż i na gości. Mam nadzieję, że znajdziecie tam tak samo wiele emocji jak ja znalazłam oglądając zdjęcia Stanisława Skoczenia."Pasje" - tak nazwaliśmy wybrany przez nas zestaw zdjęć. 9 czerwca o 15.00 rozpoczynamy wernisaż... to wielki moment. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko pięknie wyszło.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
22 maja 2019
To niezwykłe uczucie, szczere wzruszenie... To się dzieje. Prace Stanisława Skoczenia w Muzeum Miejskim w Żywcu. Oddaliśmy nasze skarby w ręce pracowników muzeum, ale wiem, że wszystko będzie pięknie. Pojutrze dojedzie jeszcze kolekcja starych aparatów - od Jarka - i trochę dokumentów, pamiątek, ciekawostek.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Pora zaprosić na wystawę. "Pasje", czyli subiektywny wybór prac Stanisława Skoczenia.
Fotografie podzielone na „rozdziały”, pokazują trzy wielkie
pasje: fotografię, podróże i żeglarstwo. Pasje, które się przeplatają i
wypełniają, opowiadając niebanalną historię życia.
Zapraszamy
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Wystawa zbliża się coraz szybciej. Przygotowania idą pełną parą. Nie udało nam się sprowadzić oryginalnego zdjęcia "Koniec rejsu", a szkoda, bo ono jest tak bardzo symboliczne, dosadne i skłaniające do refleksji. No niestety nasze muzeum nie ma odpowiednich warunków do zaprezentowania zdjęcia wypożyczonego z Muzeum w Gliwicach ... No trudno, "Koniec rejsu" będzie jedyną reprodukcją na wystawie Stanisława Skoczenia. Za kilkanaście godzin ruszamy z ostatecznym przygotowaniem ekspozycji i kompletujemy zdjęcia i inne eksponaty. Jednym z nich na pewno będzie legitymacja artysty, zaświadczająca o jego przynależności do Związku Polskich Artystów Fotografików. Legitymacja nr 283. Wśród przedmiotów, które będziemy chcieli pokazać na wystawie nie zabraknie pamiątek po artyście, a aranżacja będzie silnie wiązała się z fotografią. Nie możemy się już doczekać efektu finalnego.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Zanim w roku 1961 powstało Gliwickie Towarzystwo Fotograficzne, artyści,fotografowie skupiali się w lokalnym oddziale Polskiego Towarzystwa Fotograficznego. W Gliwicach PTF funkcjonowało o roku 1951 i było miejscem, które skupiało wybitne osobowości. Nie mogło tam zabraknąć również Stanisława Skoczenia. W numerze 8 z roku 1958, miesięcznika "Fotografia", przeczytać można artykuł Alfreda Ligockiego, opisujący wizytę autora w siedzibie PTF na ul. Górnych Wałów w Gliwicach, recenzuje wystawę prac członków PTF i dość krytycznie wypowiada się o autorach prac. Wśród trzech nazwisk, które zyskały jednak uznanie krytyka, jest oczywiście Stanisław Skoczeń, wraz z Jerzym Lewczyńskim i Piotrem Janikiem.
Wspomniana w artykule praca S. Skoczenia jest istotnie niezwykle fascynującym, minimalistycznym, subtelnym krajobrazem, który ma w sobie wyjątkowo magnetyczną moc.
"Zapomniane przez wszystkich" znajdzie się również wśród prac zaprezentowanych w czasie czerwcowej, żywieckiej wystawy, zatytułowanej "Pasje".
Źródło: http://przypadkiadama.com/biblioteka/fotografia_58_8/fotografia_58_8.pdf
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
18 marca ... kolejna rocznica śmierci Stanisława Skoczenia. Tamten dzień w roku 2011 był szary i smutny. Stało się to jakoś przed południem chyba....
Pozostały zapiski, wspomnienia i to co najważniejsze - fotografie. Historie opowiedziane w najpiękniejszy sposób.
Zostaliśmy zaproszeni na rozmowę do gliwickiego muzeum, które mieści się w Willi Caro. Budynek jest imponujący, a jego historia, jak wiele innych - smutna. Muzeum ma bardzo interesujący dział zajmujący się fotografią i jednym z elementów stale badanych i uaktualnianych jest Gliwickie Towarzystwo Fotograficzne. Jak nie trudno się domyślić, Stanisław Skoczeń i jego prace są zdecydowanie ważnym elementem mozaiki, jaką tworzyli artyści GTFu.
Rozmowa była bardzo ciekawa i owocna.
10 lutego 2019 roku - 90 rocznica urodzin Stanisława Skoczenia
Dziś obchodzimy 90 rocznicę urodzin Artysty, który zostawił po sobie piękną historię życia, pasji, zaangażowania we wszystko co robił. Archiwum fotografii pokazujących świat z perspektywy podróżnika-żeglarza, zapiski, które z skrzętnie spisywał, to wszystko opowiada nam o żeglarzu, fotografie, człowieku.
Z okazji dzisiejszego święta, pozwalamy sobie zacytować piękne wspomnienie opisane przez Stanisława Skoczenia.
Jest sierpień 1961 roku...
"Rejs na s/y Joseph Conrad
(chrzest morski Teresy i Andrzeja)
Na pokład jachtu s/y Joseph Conrad w Wisłoujściu wchodziłem
niepewnie.
To był mój pierwszy jacht, który miałem prowadzić samodzielnie.
Boże! Onieśmielała mnie wielka powierzchnia żagli – stuczterdziestka!
A jacht stał sobie spokojnie przy
betonowej ścianie przystani Jakże wydawał mi się ogromny. Jak wszystko na nim
było duże! Wielkie! A przede wszystkim maszty! Sterczały wysoko w niebo.
Wszystko na nim było znacznie większe niż to, z czym miałem dotychczas do
czynienia. Tak duży był tylko Dar Żoliborza (wtedy nazywał się już Jedność), na
którym żeglowałem w Jastarni w czasie kursu żeglarskiego, ale wówczas byłem
załogantem, a teraz. ..
Jak sobie dam radę?
Lecz dziwna rzecz. Z chwilą gdy
wszedłem po trapie na dek i poczułem go pod stopami, gdy zobaczyłem oczekującą
i rozradowaną załogę, onieśmielenie i niepewność odeszły A bardziej jeszcze po
obejściu całego jachtu. Przecież wszystko to znałem. A jeszcze tyle było do
zrobienia! Wprawdzie jacht po poprzednim rejsie był wysprzątany ale nie
sklarowany. Do morskiego klaru było mu daleko.
Potrzebowaliśmy jeszcze trzech dni zanim oddaliśmy cumy,
biorąc kurs na Ustkę.
Dla tych, którzy pierwszy raz
byli na morzu, postanowiłem po drodze urządzić chrzest żeglarski Oczywiście
wśród tych neofitów była Teresa i Andrzej. Chrzest wypadł wspaniale. Wiatr wiał
umiarkowanie Świeciło słońce. Morze było w miarę spokojne. Z kabiny
nawigacyjnej wyszedł Neptun z Prozerpiną. W orszaku kilku diabłów. Naganiały
one neofitów przestraszonych i niepewnych co ich czeka. Neptuna pozdrowił
kapitan i zaczął się chrzest. Pytania władcy mórz skąd przybywamy, dokąd
płyniemy, czy mamy wśród załogi takich, którzy jeszcze na morzu nie byli.
Mieliśmy. Więc każdy, chcąc być ochrzczony, musiał udowodnić, ze na to
zasługuje. Wykonywali więc wiele zadań. Odważnie, bez uchylania się. Był więc
do wypicia - bez skrzywienia się - napój gorzko-kwaśno-pieprzno-słony.
(próbowałem, obrzydlistwo straszne!), była wąska beczka, przez którą cholernie
trudno było się przecisnąć. I diabły musiały neofitom pomagać widłami. Malowały
też one z radością twarze, piersi, plecy i nogi delikwentów smarami, smalcem i
musztardą Polewały mydlinami, stojących nieruchomo, przyszłych żeglarzy i
szprycowały ich słoną wodą morską. Bodły biednych drewnianymi widłami A potem
okładały pośladki mokrymi szotami.
A gdy duch przekory został
całkowicie złamany. Neptun z Prozerpiną łaskawie dopuścili neofitów przed swoje
boskie oblicza. I pozwolili ucałować wyciągnięte dłonie. Sługa Neptuna, stojący
tuż za nim, podsuwał mu kolejne świadectwa dokonanego chrztu. Neptun brał
rulonik w rękę i w swojej bezgranicznej dobroci zezwalał przyszłemu żeglarzowi
podejść do siebie na klęczkach aby go odebrał.
Odwiedziliśmy wówczas Ustkę, Kołobrzeg i Dziwnów.
Miałem wtedy fantazję! Byłem
miody i pełen pomysłów..."
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Powoli przygotowujemy wystawę. Dziś obrazy z dalekich podróży... Turcja, Casablanca, Sri Lanka, Indie, Jugosławia... Miejsca, ludzie, których nie ma... Pozostały obrazy, które snują opowieść.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈 Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia, życzymy szczęścia, miłości, radości i pasji, która będzie towarzyszyć Wam co dnia, nadając sens działaniom. Fragment wspomnień rodzinnych Stanisława Skoczenia. 👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Fragment wspomnień Stanisława Skoczenia. Listopad 1962 codzienność na MS ORŁOWO.
…Na niewielkiej przestrzeni życiowej naszego statku,
współżyć musi ze sobą 31 ludzi Problemów jest zatem co najmniej tyle samo.
Przekonuję się o tym gdy na statku, z dnia na dzień, staję
się w sposób nie zamierzony przeze mnie, spowiednikiem. Przychodzą do mojej
kabiny wieczorami na pogaduszki, na kielicha, żeby się wywnętrzyć. Poradzić
Ponarzekać. Bo jestem neutralny Nie związany z kimkolwiek. A oni się męczą,
zadręczają. Bo rodzina daleko. Czy da sobie radę?
Nie brało się urlopu od dwóch lat. Nie puścili, bo załóg
brakuje. I trzeba było pójść w rejs i zostawiło się w domu chorą żonę lub
dzieciaka. Kto im pomoże jak żona nie ma rodziny a moja mieszka daleko?
Zbliża się rozwiązanie. O Boże! Gidzie żona będzie rodzić?
Żeby tylko nie w tym szpitalu w N. Zosia przestrzegała przed nim.
Nie zdążyłem żonie załatwić wczasów. To już trzeci rok jak
Basia z dzieciakami nie wyjedzie nigdzie. Bo powiedziała, że pod namiot za
żadne skarby!
A zauważył pan jak często podają zupełnie zimne ziemniaki na
obiad? Co sobie ten kucharz wyobraża! To ma być jedzenie?
A tymczasem ochmistrz i kucharz robią wszystko co możliwe. A
co są winni, że bractwo złaz się na obiad jak muchy w mazi? I że co dopiero
zielenina się skończyła? Była do wczoraj i będzie pojutrze jak wejdziemy do portu.
Co pan powie o tych ruskich? Czytał pan? Z tymi Kubańczykami
na spółkę chcą zawojować Amerykę, ale się przejadą. Zobaczy pan
I tak rozmawiamy sobie o nich, o mnie, o naszych rodzinach,
dyskutujemy o sytuacji w kraju na świecie, o polityce, alkohol rozmarza ... i
po takim seansie jest nam lżej. Na drugi dzień, spotykamy się już sobie bliżsi
i chyba pogodniejsi
Nie mówię już o ciągłych nieporozumieniach maszyna - pokład,
pokład i maszyna - ochmistrz, kapitan - ochmistrz. Są one bowiem raczej
przekomarzaniem się Obie strony nie traktują ich zbyt serio.
Wszystko sprowadza się do jednego - każdy chce, aby na
statku żyło się przyjemnie, było jak najlepiej Jest on bowiem dla tych ludzi
domem na wiele, wiele miesięcy, a czasem długich lat, kilkanaście kilkadziesiąt
lat pływania. Dla wielu marynarzy, którzy się wykruszyli i pozostali na lądzie
sprawy już nie ma. A pozostali? Zawsze będą narzekać. Ale gdy tylko pobędą na
lądzie kilka dni, już zaczną tęsknić za życiem na morzu…
Dziennik Stanisława Skoczenia, spisywany skrupulatnie i systematycznie jest opowieścią, która w sposób dosłowny przenosi czytelnika na morze. Wracamy tam, w każdej wolnej chwili.
Stanisław Skoczeń. Zdjęcie ze zbiorów rodzinnych (J.Deka)
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Wiecie, jak powstawała okładka albumu "Na morze"? Wycinanka. Wśród zdjęć, które przeglądaliśmy, są również elementy wycinanki. To niezwykłe uczucie trzymać w dłoniach coś, co posłużyło do przygotowania albumu, w którym słychać ryk wzburzonego morza, odgłosy pokładowe, plusk fal rozbijających się o burtę. "Na morze" - album ze zdjęciami Stanisława Skoczenia. Książka, która mówi. Literki układają się w życiowe prawdy, metafory i drogowskazy.
Pamiętajcie: WYJDŹCIE NA MORZE JAK BĘDZIECIE GOTOWI.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Po krótkiej przerwie wracamy do przygotowań. Jak już wiadomo, w maju 2019 zaprosimy Was na wystawę fotograficzną prac Stanisława Skoczenia. Zaprezentujemy wiele zdjęć, które pokazywane były na prestiżowych wystawach w latach 50,60,70 ubiegłego stulecia.
Tymczasem wstępna selekcja dobiegła końca.
2 listopada 2018 - ZADUSZKI
Stanisław Skoczeń
10.02.1929 - 19.03.2011
Źródło http://radio.opole.pl/123,590,039aparat-nos-i-na-wodzie-039-reportaz-agnieszki Zdjęcie z prywatnych zbiorów J.Deki 👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Wśród wielu pamiątek po Stanisławie Skoczeniu, mamy dyplomy, nagrody, dokumenty.
Dyplom honorowy w uznaniu zasług dla GTF. Wydruk na płótnie. Niezwykle oryginalny.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Zapiski - listy, czasem niezwykle osobiste, czasem dość oficjalne, zawsze barwnie opowiedziane. Podróże, spostrzeżenia - Stanisław Skoczeń, to jak widać również pisarz. Testy celowo podaję Wam w takiej formie... ona jest bardziej emocjonalna. A może kiedyś większe fragmenty w pdf, do poczytania? No zobaczymy.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Wracamy do znanego już zdjęcia "Robotnik". Tym razem zdjęcie autorstwa Stanisława Skoczenia tworzy okładkę czasopisma "FOTOGRAFIA" nr 4 z kwietnia 1962.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Umieć uchwycić moment, zapisać na kliszy ulotną chwilę, to jedno. Drugie, to ta lekkość pióra, łatwość z jaką Stanisław Skoczeń opowiada o swoich podróżach, przygodach, o swoich obserwacjach.
W dzienniku z podróży przeczytać można niemal sensacyjną historię powstania "Zbuntowanego".
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Dotarły do mnie materiały, które Stanisław Skoczeń gromadził. Dokumenty, dyplomy, informacje prasowe, powiadomienia i wiele, wiele innych. Wszystko to opisuje twórczą działalność artysty. To niezwykłe móc zagłębić się w przeszłość, podążać myślami po ścieżkach, którymi chodził fotograf. Rozmaite to były drogi. Wśród dokumentów znajdują się unikalne opisy zdarzeń, zawarte we wspomnieniach spisanych przez artystę. Część dokumentów z pewnością znajdzie się na wystawie, którą przygotowujemy.
Przy okazji spotkał mnie wyjątkowy zaszczyt. Dostałam kopie dwóch prac Stanisława Skoczenia z jego adnotacjami na rewersach. Jedną z prac jest "Zima w górach", praca wyjątkowa, zaskakująca, zadziwiająca. Poniżej rewers, awers zobaczyć będzie można na wystawie. Druga praca, to "Alicja" - portret wyjątkowy.
Wyciągnięte z segregatora:
Sukces gliwickich fotografików - na zdjęciu Stanisław Skoczeń, Zofia Rydet i Aleksander Górski
Reportaż z podróży fotograficznej na pokładzie m/s Orłowo
Casablanca, Messyna, Egipt, Aleksandria, Bejrut... pięknie opisane, pięknie sfotografowane.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
No i nadszedł ten dzień, że mogę powiedzieć, co będzie się działo. Wczoraj Jarek przywiózł prace Stanisława Skoczenia do Żywca. Dziś zrobiliśmy bardzo wstępny podział. Zdjęcia to są nadzwyczajne. Kilka godzin wśród przeszłości, egzotycznych obrazów, doskonałych zdjęć reportażowych z dalekich wypraw, morskich opowieści, artystycznych kadrów, na których zapisana została gra światłocienia, geometryczny minimalizm i wiele wiele innych.
Stanisław Skoczeń, zapraszając na swoją podróżniczą wystawę, na początku lat 60-tych XX wieku, pisał: "(...) nie szukajcie na wystawie "bombowych" ujęć, ani też wystudiowanych tematów (...) Przyjmijcie te obrazki, jako wspomnienie (...) 49 dni spędzonych z aparatem wśród wspaniałej załogi MS Orłowo... Będę się cieszył, jeśli wystawa znajdzie uznanie w Waszych oczach". Wierzcie mi... te obrazki, to nie tylko wspomnienie, one opowiadają prawdziwe historie. Przekonacie się m.in. o tym już wkrótce. Otóż: wiosną przyszłego
roku będziemy mieli zaszczyt zaprosić Was na wystawę poświęconą
twórczości Stanisława Skoczenia. Wystawa będzie miała miejsce w Muzeum w
Żywcu i będzie towarzyszyła III Foto Zawodom.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈 Wykopaliska internetowe (przypadkiadama.com/biblioteka - świetne archiwum). Stanisław Skoczeń w "Fotografii" nr 10/1965. Sukcesy na Wystawie Marynistycznej w Warszawskiej Zachęcie. Prace Stanisława Skoczenia nagrodzone przez Ministra Kultury i Sztuki. A wśród laureatów m.in.: Edward Hartwig, Zofia Rydet, Jerzy Lewczyński - wspaniałe towarzystwo. Artykuł str. 6-11 👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Żeglarz
Zapraszam do biblioteki. Pozwalam sobie zacytować początkowy fragment wspomnień Stanisława Skoczenia, zapisanych w książce pt. "Mazury mojej młodości". Ciepła i nostalgiczna opowieść o młodzieńczych marzeniach, które dzięki niebywałej konsekwencji i uporowi zmieniane były w rzeczywistość. Polecam całą opowieść, nie tylko dla żeglarzy i miłośników mazurskich nastrojów.
Wydawnictwo STAPIS, 2001. Opracowanie graficzne Roman Kalarus
Zdjęcia pochodzą z książki "Mazury mojej młodości"
Mazury mojej młodości
Stanisław Skoczeń
... [cyt] „Włóczyliśmy się
wtedy z Jaśkiem, po jeziorach. Prawie dwa miesiące. Kajakiem. Dziwna to była
konstrukcja. Tak dziwna, jak i my, którzy zawsze wymyślaliśmy coś nowego,
niecodziennego. Postanowiliśmy zbudować kajak żaglowy i popłynąć nim na
jeziora Mazurskie, a głównie na Krutynię, rzekę opisaną przez M. Wańkowicza w
książce „Na Tropach Smętka”. I nie wiem dlaczego nie zainteresowały nas w tej
książce ciekawe opowieści o dawnych Prusach Wschodnich, rozmowy autora z
tamtejszymi mieszkańcami, Polakami, trwającymi tam wbrew wszelkim
przeciwnościom, wspaniałe opisy stosunków międzyludzkich.... ale utkwił nam w
pamięci opis jego spływu kajakiem rzeką Krutynią. Jest to tym dziwniejsze, że
opis ten stanowi bardzo niewielką cząstkę książki. Jest bardzo oszczędny, aby
nie rzec dość skąpy. Ale sama nazwa rzeki brzmiała egzotycznie, a dawne Prusy
Wschodnie, do których przedtem można było dotrzeć jedynie mając paszport i obcą
walutę, teraz były nasze, polskie. Wtedy, tuż po przejściach wojennych, nazwa
Krutynia była nam tak obca i daleka, jak Mississipi. Ale my chcieliśmy jak
najszybciej zapomnieć o koszmarze wojny i szukaliśmy normalnej drogi życia
młodego człowieka.
Dlaczegóżby jednak nie popłynąć
Krutynią, podobnie jak Wańkowicz, ale odwrotnie, pod prąd? My zawsze byliśmy oryginalni
i dlatego Jasiek przyjął mój pomysł bez wahania. Zastrzegł tylko, że większość
prac przy budowie kajaka mam wykonać ja, gdyż on ma ważne egzaminy, a ja mogę
jeszcze co nieco powagarować. jednak wszystkie ważniejsze elementy naszej
kajakowej wyprawy omawialiśmy i wykonywaliśmy razem.
Na początek przeszukałem niemal
wszystkie biblioteki, aż znalazłem książkę o budowie kajaka, z planami wręgów
w skali 1:1. Potem wszystko poszło już szybko i bezboleśnie. Wymyśliliśmy sobie
jednak, jakżeby inaczej, że drewniany szkielet kajaka pokryjemy nie dyktą, bo o
nią było wówczas bardzo trudno, lecz lnianym grubym płótnem, które
zaimpregnujemy. Tak sobie wymyśliliśmy. To była jedyna zmiana jaką
wprowadziliśmy do planów autora książki. Rzeczywiście jedyna, ale jakże
bezsensowna. Po prostu głupia.
Budując naszego CZORTA, bo tak go
nazwaliśmy, budziliśmy w akademiku wielką sensację. Duże podwórko pomiędzy
trzema ścianami wysokich budynków było wymarzone do naszych robót. Na dużym,
wysokim i długim helingu szkielet kajaka prezentował się wspaniale. Koledzy
patrzyli na nas z wysokich okien drugiego, trzeciego i czwartego piętra.
Komentowali i dogadywali. Dozorcą naszego akademika byt rodowity Lwowiak.
Ta-joj kibicował nam wiernie i w miarę swoich możliwości pomagał, jak mógł. Od
jego żony wypożyczyliśmy maszynę do szycia. Przenieśliśmy ją do naszego pokoju
na czwartym piętrze. Tam walczyliśmy wpierw z wytrasowaniem, potem krojem a
następnie szyciem powłoki. Jakim cudem zdołaliśmy przeszyć, tą zwyczajną
przecież maszyną, poczwórną warstwę grubego lnianego płótna, pozostanie dla
mnie tajemnicą na zawsze. W każdym razie powłoka pasowała, była na tyle ciasna,
aby ściśle przylegać do owręży i wzdłużników i mogliśmy teraz pomyśleć o jej
zaimpregnowaniu. Jednak były to lata powojenne. Nie można było pójść do sklepu
i zwyczajnie, po prostu, kupić to, co trzeba. U jednego z gliwickich inżynierów,
który posiadał prywatny zakład i produkował jakieś tam chemikalia, zakupiliśmy
dwa olbrzymie słoje czerwonej, gęstej cieczy. Miała być wodoodporna. I była
taką. Cóż jednak z tego, skoro po wyschnięciu stawała się sztywna i pękała na
zgięciach powłoki. Tymi pęknięciami woda przesączała się do wnętrza kajaka - tym
szybciej, im bardziej byt obciążony. I wciąż trzeba było ją wylewać.
Wtedy, tam na Mazurach, po raz pierwszy byliśmy bliscy
załamania. Gdy po spuszczeniu kajaka na wodę, zobaczyliśmy, jak ta masa pęka,
a woda zaczyna wilgocić płótno, mowę nam odjęto i staliśmy
bezradni, patrząc na naszą klęskę. Ale przecież ów
specjalista, niech mu ziemia
lekką będzie, tak zachwalał, tak kazał
sobie nicnierobić
z lego pękania, że w końcu uwierzyliśmy jego zapewnieniom i zapakowaliśmy
kajak do wagonu bagażowego na stacji kolejowej w Gliwicach. Z przeznaczeniem
do Giżycka. Jechaliśmy w pierwszą tak długą podróż, mając bardzo niewiele zaoszczędzonych pieniędzy. Jasiek, zatrudniony
dorywczo w biurze projektowym, wykonywał jakieś projekty i dopływ gotówki miał
nieregularny. Ja udzielałem korepetycji z matematyki, fizyki i geometrii wykreślnej.
Mieliśmy więc, mimo wszystko, trochę uzbieranych pieniędzy. Według naszych
wstępnych wyliczeń, powinno nam starczyć na dwa miesiące włóczęgi. No i mieliśmy
CZORTA….” [cyt]
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈 "Robotnik" (źródło muzeum.gliwice.pl)
Nie brakuje w twórczości Stanisława Skoczenia fotografii społecznej, ukazującej codzienność. "Robotnik"... trud, mordercza praca, jakby ciężar całego przemysłu spoczywał na jednym człowieku, mamy wrażenie, że wielki wagon zaraz przygniecie utrudzonego robotnika, który zdaje się własnym ciałem bronić świat przed zderzeniem dwóch żelaznych kolosów ....
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Stanisław
Skoczeń był mistrzem fotografii marynistycznej. "Są takie dni...", to
zdjęcie wykonane w czasie rejsu na jachcie Witeź II. Jest prawdopodobnie
lipiec 1959, Witeź z kapitanem Skoczeniem na czele, pływa po Bałtyku. Po
śmierci artysty w marcu 2011 na stronie Jacht Klubu AZS Szczecin,
opublikowane zostało wspomnienie, którego autorem jest Izydor Węcławowicz:
Był to mój
pierwszy Kapitan, z którym po raz pierwszy wypłynąłem na pełne morze.
Czas już zamierzchły, bo był to lipiec roku 1959, a jacht naszego klubu
s/y "Witeź II", który kilka dni wcześniej wrócił z słynnego rejsu do
Islandii. Może się mylę, ale chyba był to pierwszy kapitański rejs
Stanisława Skoczenia, bowiem szlify kapitańskie zdobył w 1958 roku.
Oczywiście nie wiedziałem, że mam do czynienia z Artystą Fotografikiem,
który bardzo często w czasie rejsu wyciągał sprzęt i fotografował. Część
tych fotografii zobaczyłem w Jego albumie "spod żagla", które na moich
oczach wykonywał. Czasami nawiedzała mnie myśl, że wykonywanie takich
fotografii to rzecz prosta z jednym małym zastrzeżeniem: trzeba mieć w
sobie takie coś, aby widzieć otoczenie w sposób szczególny i wtedy
zostaje się Artystą. Mnie to nie było niestety dane. Jednak patrząc na
Jego fotogramy z wystaw zawsze Go widzę z aparatem na Witeziu.
Jako Kapitan był dla mnie wzorem, a po nim chyba miałem tę cechę, że przy pierwszym sztormie po długim pobycie na lądzie całe życie (byłem marynarzem-mechanikiem) oddawałem czołobitną cześć Neptunowi kornie pochylając się przy zawietrznej burcie, a potem szło jak z płatka.
P.S. W albumie rozpoznaję fotogramy
z rejsu Witezia: Kamienny poler w Kołobrzegu (już ich nie ma, zatem
fota archiwalna), pokład dziobowy z otwartą klapą forpiku i zdejmowanie
foka na dziobie (ten rozkraczony to raczej pewne, że ja ).
To tych parę wspomnień po wspaniałym Kapitanie - Artyście Fotografiku, a moim pierwszym Kapitanie.
Źródło: JK AZS Szczecin
Piękne wspomnienia z rejsu Witezia II można znaleźć na stronie Witeź II - Piękny ptak oceanu
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Klasy i wielkości artystycznej Stanisława Skoczenia udowadniać nie trzeba, ale taka ciekawostka wpadła nam w ręce. Katalog Ogólnopolskiej wystawy fotografiki "ONE", która odbywała się w warszawskiej Zachęcie w roku 1967. Cała fotograficzna śmietanka tamtych lat. Prócz Stanisława Skoczenia widzimy takie nazwiska jak: Zofia Rydet, Jerzy Lewczyński, Tadeusza Rolke, a także pochodzącą z Zabłocia Natalię Lech-Lechowicz.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈 "Mazury mojej młodości" - recenzja książki Materiały ze strony tawernaskipperów.pl. 👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Na stronach gliwickiego muzeum znalazłam takie zdjęcie. Scenka z życia. Fotografia przedstawia Stanisława Skoczenia (rozwijający powiększenia na gliwickim bruku) i Jana Lessaera. Jak przeczytać można na stronie, zdjęcie pochodzi ze zbiorów Jerzego Lewczyńskiego, więc duże prawdopodobieństwo, że to właśnie on jest jego autorem. Kumulacja wielkich fotografów na jednym obrazie. Co oni robią? Przygotowują powiększenia na wystawę? Podziwiają własne prace ledwie co wywołane, wyciągnięte z samochodu i rozłożone na brukowanej ulicy? no i te oczy. To one są głównym punktem zdjęcia, które opowiada jednak całą historię tej chwili.
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Aparat noś i na wodzie - reportaż Agnieszki Pospiszyl👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
"Dzieci
z Tetora" (źródło: fotografiakolekcjonerska.pl). Obrazek z podróży. Zatrzymana dziecięca zabawa. Chłopiec, który przed chwilą jechał
wyboistą, podeszczową drogą, na wielkim rowerze. Nie sięgał do pedałów,
ale zmieścił się pod ramą, żeby tylko móc pojechać. Bardzo elegancki,
nogawki podwinięte, żeby nie wkręciły się w łańcuch, marynarka, trochę
za duże buty - zgodził się pozować... może za garść cukierków, może z
ciekawości. Mały dzieciak w gumowcach przysiadł na progu chałupy,
ciekawie spoglądając na człowieka z aparatem. Tylko kto narysował kredą
donicę z kwiatami na drewnianych drzwiach? Chwila zatrzymana, a świat
tak bardzo popędził dalej. Dokąd dojechał chłopak na zbyt dużym rowerze?
Co stało się z maluchem, który przed chwilą deptał gumowcami kałuże?
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
👉 ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ ⃞ 👈
Poniżej jedno z naszych ulubionych zdjęć artysty - minimalistyczne, geometryczne, nadzwyczajnie uporządkowane, ze szramą drogi w poprzek - "Zapomniane przez wszystkich" (ze zbiorów Muzeum w Gliwicach)
|
Komentarze
Prześlij komentarz